środa, 30 stycznia 2013

zaklęcia...

gdzie mieszkają dobre myśli i zaklęcia na piękne sny? nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że niektóre mieszkają w Stumilowym Lesie...
jesienią, a potem w zimowe przedświąteczne wieczory udało mi się kilka takich zaklęć odnaleźć i zaszyć w poduszkach :)


mam nadzieję, że radośnie pilnują snów dzieci...
hmmm.... gdy im się przyglądam teraz, nachodzi mnie ochota, by uszyć jeszcze Maleństwo, Kłapouchego, Królika... niech się tylko jakaś okazja trafi :)

puchatkowo miłych snów Wam życzę...

niedziela, 27 stycznia 2013

czerń z turkusem - czyli zaległości :)

...w minionym roku uszyłam niewiele torebek... tak się jakoś złożyło... na dodatek prawie żadnej z tych uszytych nie pokazałam tutaj... może dlatego, że w większości przypadków torby powstawały szybko, z pilnej potrzeby - czyli najczęściej w środku nocy, albo na kilka godzin przed wręczeniem w charakterze prezentu - i nie udawało mi się zrobić im dobrych zdjęć...
pomyślałam jednak, że czas uporać się z tymi zaległościami i podjęłam próbę uporządkowania torebkowego archiwum.... przed Wami zatem pierwsza porcja zaległości w tym temacie - dziś myślą przewodnią niechaj będzie czerń z turkusem :)

dwustronna torebka Moni

Monia miała urodziny, takie "te okrągłe"... chciałam ją zaskoczyć i uszyłam torbę... udało mi się! to była prawdziwa niespodzianka :))
torba na ramię, głęboka i pojemna... a na dodatek ma dwa oblicza - z jednej strony jest wszyty patchworkowy panel z różnych czarnych tkanin (w tym w piękny żakardowy połyskujący wzór), a z drugiej kombinacja kawałków sztruksu w odcieniach turkusowych, zielonych, seledynowych....
można tę torbę nosić na dwa sposoby - czarnym lub kolorowym "na wierzchu".....

te pomarańczowe smugi na promienie wschodzącego listopadowego słońca, które błyszczało na moim balkonie, gdy "w biegu" przed wyjściem do pracy robiłam zdjęcia...
godzinę później torebka była już w objęciach Moni :))
tkaniny:
czarny sztruks w szeroki prążek, ale przypominający aksamit,
sztruks w rozmaitych odcieniach zieleni,
resztki czarnych tkanin różnego gatunku,
podszewka z odzysku, szlachetna! bo z tłoczonymi napisami "Lagerfeld"... dostałam ją od kogoś, nie pamiętam jak długo leżała w pudle :))



młodsza siostra dwustronnej :)

powstała, bo pierwsza dwustronna bardzo się komuś spodobała.... "siostra" miała być jednak szersza niż poprzedniczka... rozplanowana poziomo, z regulowanym paskiem - do noszenia na skos... uszyłam ją z nieco innego sztruksu, gdyż ten aksamitny zużyty został przy monikowej torbie niemal doszczętnie... 


dno wyprofilowane kontrafałdą w szwach bocznych

wewnątrz kieszonka na zamek, dwie kieszenie otwarte oraz smycz z karabinkiem

tkaniny:
czarny sztruks w drobny prążek, z efektem pogniecenia :)
sztruks w rozmaitych odcieniach zieleni,
resztki czarnych tkanin różnego gatunku,
podszewka z cienkiej czarnej bawełny


listonoszka czarno-turkusowa

i jeszcze spora zaległość do pokazania - torba uszyta we wrześniu :) to prezent urodzinowy dla koleżanki Starszego... patchworkowa wariacja na temat modelu "listonoszka", z drobną modyfikacją czyli dodatkową kieszenią z przodu, zapinaną na zamek...

pracowicie zszywany pasiasty przód :)

tył z turkusową wstawką

wnętrze w wesołą krateczkę,
podwójna kieszeń jest, ale "na drugim boku" i nie widać :)
tkaniny:
czarny sztruks w szeroki prążek, ten "aksamitny",
sztruks turkusowy,
podszewka - kawałek bawełnianej koszuli :)


z turkusowych zaległości to tyle... nie wyczerpuje to jednak tematu ubiegłorocznych torebek... jeszcze co nieco błąka się po archiwum........

pozdrawiam dobronocnie... turkusowo oczywiście :))

czwartek, 24 stycznia 2013

wojowniczo :)

...musiałam się zmobilizować i to od razu maksymalnie :) dość tego człapania z kąta w kąt i omijania maszyny! zaszła nagła potrzeba obdarowania ośmioletniego Michała, który jest wielbicielem bohaterów z serii Lego Ninjago... no wiecie, takie tam: ludziki w strojach "z epoki samurajów i ninja", z zamaskowanymi twarzami... odważne, ale przede wszystkim wojownicze...
nie było rady - musiałam się zmierzyć z tematem i to w tempie ekspresowym... poduszka powstawała więc bardzo szybko, ale pod czujnym okiem eksperta... bowiem Młodszy - jako znawca tematu - pomógł mi dobrać kolory, aby "wszystko się zgadzało" :)))

proszę bardzo!
i niech drżą wszystkie Czarne Charaktery :))


na podstawie oryginalnego napisu NINJAGO
wymyśliłam literki imienia i wyszyłam zygzakiem...

będąc w tak wojowniczym nastroju idę rozprawiać się z jednym bardzo zaległym projektem....
pozdrawiam gorąco :)

wtorek, 22 stycznia 2013

Uszyj Jasia!

Kochane Szyjące :)
może już słyszałyście, a może jeszcze nie... 
więc opowiem króciutko: trzeba pomóc wyczarować trochę uśmiechów! :)
wystarczy mieć trochę chęci, nieco czasu, kilka kawałków bawełny pościelowej oraz odrobinkę umiejętności... dodać szczyptę serca i dobrych życzeń i... już! uśmiechy gwarantowane....

dzięki Natalii (klik: ekoubranka.blogspot.com) ruszyła i przemyka z prędkością światła przez kolejne blogi akcja "Uszyj Jasia", w której powstają jaśki dla pacjentów szpitali dziecięcych... aby dzieciom było tam raźniej i kolorowo... aby zasypiały spokojniej... aby zrobiło się choć trochę po domowemu...
przyłączyłam się i ja... udało mi się uwolnić z szafy trochę tkanin i powstało 14 poszewek... jutro wyruszą w podróż do Bolesławca :)

 

wszelkie szczegóły, aktualne adresy szpitali, a nawet krótki kurs szycia znajdziecie u Natalii 
zapraszam serdecznie i zachęcam...
Wasza poduszkowa

poniedziałek, 21 stycznia 2013

a niech to!

czy - jakby krzyknął Rudobrody - do stu tysięcy beczek śledzi!! (albo mniej więcej tak)...
niechaj się moja wena obudzi wreszcie z zimowego snu!... szycia mi trzeba, szycia twórczego... a tu jakoś.... pufff... i nie mam sił.... chowam się przed pomysłami pod kocykiem... albo to raczej one przede mną :)
przywołuję więc Rudobrodego, pirata wielkiej sławy, groźnego i chmurnego (co to mi się dla Bartusia świątecznie uszył) - niechaj na mnie tupnie swą drewnianą nogą! a pomysłom pogrozi, żeby mi się tu zaraz w równym długim rządku ustawiły i niecierpliwie wykrzykiwały: "mnie uszyj, mnie, teraz mnie" :)))

może pomoże...
Pirat Bartusiowy.....
na statku Poduszkowcem zwanym :))

odrobinę rozjaśniłam  kolory na tym zbliżeniu, by niektóre detale wyłoniły się
z mroku zdjęcia robionego w bardzo pochmurne grudniowe popołudnie...
(by powiększyć trzeba kliknąć :D )

dodam jeszcze tylko, że Rudobrody okazał się prawdziwym wilkiem morskim - powędrował bowiem aż do Norwegii... dobrze, że mu uszyłam ciepły kubrak :))

ahoj, Moi Mili...niechaj Was omijają sztormy...

poniedziałek, 14 stycznia 2013

kotki grudniowe

...w grudniu, ulegając kilku prośbom, znalazłam czas (nie wiem jak :D) na uszycie kilku kotów klamkowych w wersji patchworkowej... trójpasiaste kociaki pojawiły się więc w pracowni... ale zaraz potem zniknęły w przepastnych workach Mikołajów, którzy pospieszyli w różne świata strony, by dostarczyć podarunki pod właściwe choinki :)
aby nie było żadnych pomyłek - kilka kociąt miało na łapach imiona przyszłych właścicieli...

bardzo zielony Kot Wiosenny :)


żółty niezwykle Kociak Słoneczny

 wesoły Rudzielec

czerwoniutki Kotek Zosi
 

 landrynkowy Kot Różowy

 i jeszcze, już nie z paseczków, Kiciuś Groszek

 ....mam nadzieję, że kociaki mruczą teraz swe najpiękniejsze mruczanki i wtulają się codziennie w czyjeś przyjazne dłonie :)

a tymczasem wróciła zima... pada śnieg i jest pięknie biało... uwielbiam śnieg... wiem, wiem... nie lubię być kierowcą w taki czas, ani "musieć" gdzieś tkwić na zewnątrz... i mam to szczęście, że odśnieżaniem wokół domu zajmuje się firma doglądająca osiedla.... ale śnieg uwielbiam!... o! taki spacer po skrzypiącym śniegu... albo wpatrywanie się przez okno w wirujący taniec płatków z kubkiem czegoś gorącego w dłoni... mmmm... to lubię! baaaardzo... zresztą - przyznajcie sami - taki pobielony świat jest o wiele piękniejszy, prawda?... zwłaszcza od tego burego, szarego, mokrego czegoś, co nie było już jesienią, a usiłowało wyglądać na zimę....
może gorące kakao i duża porcja zapatrzenia zaokiennego na śnieg obudzi we mnie energię, wenę, siłę i co tam jeszcze? bo tak jakoś bez nich nie udaje mi się szycie... maszyna milczy smętnie... projekty leżą... pomysły wydają się niedobre... i w ogóle tak mało twórczo jest... ech...

idę zrobić sobie kakao... gorące i mocne...
pozdrawiam zimowo...

środa, 2 stycznia 2013

słoń i fik-myk...

słoń indyjski... w złotych szatach (hmmm, czy tak można nazwać to słoniowe ubranie, rynsztunek?)...  słoń na szczęście, na pomyślność i na uśmiech... słoń urodzinowy!... miłym zbiegiem okoliczności stał się bohaterem ostatniej poduszki uszytej w roku 2012... na dodatek los sprawił, że uszyłam go dla mojej Przyjaciółki, w tajemnicy oczywiście, na prośbę Jej współpracowników.... 
niespodzianka się udała i sprawiła Joasi radość - a to najważniejsze!

oto słoń dla Joasi...
 niestety na zdjęciach nie widać delikatnych złoceń na tkaninach... a jest ich trochę :)

poduszka miała pasować do Joasi :) i do Jej mieszkania oczywiście... ale miała także zawierać logo firmowe... słonia i kolory wymyśliłam bez zastanowienia, po prostu wiedziałam i już... ale jak w ową koncepcję wkomponować logo, które ani charakterem, ani barwami nijak się ma do indyjskiego słonia? hmm... nie umiałam sobie tego wyobrazić, nie miałam pomysłu... zaczęłam więc po prostu szyć, uznając, że jakoś to będzie :))) po jakimś czasie, gdy aplikacja była właściwie gotowa i przyszedł czas na ramki wokół niej, wróciłam do rozważań nad problemem logo... i wreszcie wykombinowałam to tak: zawieszka wszyta w brzeg poduszki! niby jest, ale można sprawić, że jej nie widać :) fik-myk! o, teraz jest:

 i z bliska:

...filc, trochę koralików, satynowa wstążeczka, kilka ruchów nożyczek, parę burknięć maszyny - i po strachu! :)) no dobrze, nie tak od razu strach mi przeszedł... siedział we mnie do czasu przekazywania poduszki do rąk Osoby będącej inicjatorką akcji... a nawet do dzisiaj - gdy słoń został Joasi wręczony... ale ufff..... logo w wersji "pojawiam się i znikam" bardzo się spodobało... dumna więc jestem z siebie, że ho-ho :)

...tak... i tak oto zakończyłam szyciowo rok poprzedni.... co prawda mam Wam do pokazania jeszcze sporo tworów, które posiadają metrykę 2012... ale już powoli myślę nad realizacją planów na ten Nowy Rok... dziś zrobiłam solidne porządki w pracowni - blat, podręczna szafeczka (ta po Babci), wielka niciarka (po Babci Przyjaciół) i co najważniejsze - ściana-tablica - zostały uprzątnięte, odkurzone, nieco przeorganizowane... kartki z pomysłami znów wiszą w jako-takim ładzie, a tuż nad maszyną przypięłam na tablicy zaktualizowaną listę "spraw do uszycia" w najbliższym czasie.... po przedświątecznym intensywnym szyciu powolutku przechodzi mi maszynowstręt... więc przyglądam się tkaninom na półkach regału... i... uśmiecham się... oj czuję, że już niedługo będzie się działo :) wszak zostało mi z zeszłego roku trochę szmacianych marzeń do zrealizowania... a mam ochotę na dużo więcej...

spełniania marzeń zatem - nie tylko robótkowych - życzę Wam wszystkim i po cichutku także sobie...
i nie przestawajmy marzyć...